BH: Bez ostrzeżenia - Tim Weaver

wtorek, sierpnia 25, 2015 Unknown 0 Comments




Przedostania książka z Books Holiday, która robi dobrze i daje radę.

Napisałem ten tekst wczoraj. Usunąłem go jednak. Przypadkiem. Zniknął i żadne próby odzyskania go z Evernote nie powiodły się. Prosiłem, groziłem, zastraszałem, gryzłem i drapałem. Nic to nie dało. Tekst, który był naprawdę dobry - wyparował. A razem z nim myśli i słowa. Gdy dotarło do mnie, że tego nie odzyskam, lekko się wkurzyłem. Trochę tez pomarudziłem i wykorzystałem wszystkie zapamiętane z podwórka przekleństwa. Dziwne to uczucie, gdy trzeba ponownie ogarniać burdel w głowie, ustawiać w szeregu myśli, w celu zaserwowania im musztry sierżanta Hartmana. Wrzuciłem po chwili na luz, wypiłem 6 melisek i poszedłem spać z myślą, że jutro muszę napisać coś lepszego. I oto jestem.

Specjalnie tydzień temu pozwoliłem każdemu samodzielnie wybrać książkę na następnych 7 dni. Nie chciałem katować was dalej Weaverem, a to jemu poświęciłem swój czas, dając możliwość pokierowania w dobrą stronę zbłąkaną owieczkę. Liczyłem również, że poprzednia powieść spodobała się nie tylko mi i Timowi, co poskutkuje wybraniem kolejnej części rozrób detektywa Davida Rakera. Jak bardzo mi się udało, wiecie tylko wy. Ta część jest gorsza od poprzedniej. Akcja dziejąca się w Londynie jest tak skonstruowana, że nie ogarniemy o co chodzi nawet gdy pożyczymy okulary od dziadka, a przynajmniej do czasu, gdy fabuła zostanie tak zapętlona jak stołeczne ronda. Wtedy nie wiedząc co może się wydarzyć, spodziewamy się zwrotu akcji i gdy on następuje jesteśmy przekonani, że to za wiele.


Za mało jest bójek, pościgów i strzelanin. Kto by pomyślał, że można tego aż tak poskąpić! Raker nie ma nawet pistoletu, więc często podczas włamań do cudzych domów pożycza od ludzi noże, kawałki przypadkiem rozbitych szyb lub inne rzeczy, służące do odstraszania kotów lokatorów. Nie zdarza mu się odstrzelić żadnych nieprzyjemnych typów, a łapanie ich za mordy, nie idzie mu też za dobrze.

Lubię cykle. Książki do przeczytania na raz są w porządku, ale to na kontynuacje czeka się zawsze z niecierpliwością i są tymi ulubionymi. Wybór między dobrym filmem a serialem, jest oczywisty. Tak samo jest z książkami. Co roku szukam na półkach nowego Childa z Jackiem Reacherem, Kosika z Felixem i Cobena, które nie chce reaktywować Myrona. Ci bohaterowie towarzyszą mi od lat i od dawna zmuszają do wykrzywiania twarzy w uśmiechu. Niektórzy wychowali się na Harrym Potterze, inni na Zmierzchu lub innych pamiętnikach, mnie wychowała Christie, Child, Coben, Deaver i kilku innych stylowych pisarzy kryminałów. To świetne uczucie, gdy te same postacie towarzyszą Ci od kiedy pamiętasz, starzeją się razem z Tobą, wspólnie się śmiejecie, pijecie piwo i krytykujecie polityków. Do tego grona dołączył właśnie Weaver, bo postać Rakera, to dobry towarzysz na następne kilka lat.
Bez ostrzeżenia ma klimat. Taki, który łatwo możemy odnaleźć w amerykańskich i brytyjskich filmach. Mój ulubiony, bo bliżej mi do stylu myślenia bohaterów zza oceanu, niż gości rozwiązujących sprawy na polskich blokowiskach. Już tak mam, że amerykańska kultura zlasowała mi głowę, a lek, który mógłby zadziałać nie jest refundowany przez NFZ ani inne gady. Leczę się więc na własną rękę, ostatnio Gniewem Miłoszewskiego, a obecnie Fanaberią Kotkowskiego. To wszystko jednak zbyt wtóre, powtarzalne i przewidywalne. Ale znajdę dobrą, rozrywkową polską literaturę.

Warto sięgać po Weavera i jego stylowe kryminały. To jeden z tych gości, którego można czytać w ciemno, a w szczególności z zawiązanymi oczami. Od dawna szukałem odświeżonego, nawiązującego do klasyki kryminału. Nie zawiodłem się. Czekam na premierę następnej części, która już tą jesienią.


Zdjęcie pochodzi ze strony http://www.darleyanderson.com/

0 komentarze :

Masz zdanie, to je wypowiedz. Jak głupie, to najwyżej skasuję.

Obsługiwane przez usługę Blogger.