Najbardziej leniwy dzień w tygodniu

niedziela, sierpnia 30, 2015 Unknown 0 Comments


Niedziela. Zawsze pełna planów, obietnic i zaginionych pociągów.


Już tak mam, że jeśli mogę coś zrobić jutro, to robię za 3 dni, przekładam na kolejny dzień lub przechodzę na kalendarz juliański. Nie może być tak, że zrobię coś o czasie i prawie zawsze wolę wybrać numer z rosyjską ruletką, niż zacząć coś robić. Do tej pory zawsze mi się udawało. A to komora pusta, to znów pistolet na plastikowe kulki. Najlepsza jednak jest niedziela. Zawsze mam wtedy plany na parę tekstów, kilkoro dzieciaków z Afryki i patrzenie się z każdej strony na ekran laptopa. To wyjątkowy dzień w którym chcę coś zrobić, a nigdy mi się nie chcę. Dzisiaj było tak samo. Pobudka jakbym wstawał do kopalni, o dziwo skuteczna. Na nogach od środka nocy, czyli od 8, a do tej pory jedynie napisałem ze 2 zdania o jakichś duchach. Tak się plączę. Nic mi się nie chcę. Za to dużo myślę i odrobinę usprawiedliwiam sobie ten dzień. Zostało już około miesiąca do otwarcia nowego bloga i ruszenie z nim w świat. Jarkers będzie wszędzie, będzie pięknie, tęczowo i miło aż do porzygu. Już nie mogę się doczekać, dlatego blog lekko zapuszczony, do odpicowania, ale bez przesady. Mam nadzieję, że wytrzymacie, bo naprawdę warto. Może być trochę mniej postów, ale gdy chcę coś napisać, zaraz przy pomyśle pojawia się adnotacja [Na Nb] i weź tu pan szukaj kolejnych. Początkowo pewnie się nie połapiecie, bo oprócz bloga znajdziecie mnie na Facebooku, Instagramie i Snapchacie. Prawie na pewno na Twitterze i być może Perescope. Reszta do ogarnięcia. Właśnie - jeszcze na Naszej klasie spróbuję.

Fajnie się składa i klei, bo jeszcze jeden dzień do końca naszej zabawy z Books Holiday. Aż się dziwię, że udało mi się co tydzień przeczytać jedną książkę. Wybaczcie mi jednak, ale teraz jestem w dupie. Ostatnia do przeczytania na wczoraj, a ja kompletnie o niej zapomniałem! No nic, gdzieś tu niedawno odkładałem ten kalendarz. Chyba wezmę się za Stulatka, który wyskoczył przez okno i zniknął. To jedna z książek, która od paru lat ostrzy na mnie kartki.

Pojutrze 1 września. Jeszcze tego nie czuję, ale za chwilę wejdzie mi to w kości. Jeden z moich ulubionych miesięcy. Serio, wspominam go zawsze lepiej niż misia z którym spałem, a który próbował mnie co nocy molestować, bo po przebudzeniu zawsze na mnie leżał, albo miałem go pod tyłkiem. Wrzesień to również miesiąc wzmożonych marzeń i planów, bo zawsze w nim najlepiej idzie mi spinanie tyłka. Temperatura robi swoje, a ja lepiej sobie radzę gdy widzę swoje odbicie w lustrze. Poza tym sporo oglądam i po Miasteczku Wayward Pines (znowu muszę sprawdzać jak się to pisze) meczę Scream - lekko przewidywalny, ale całkiem niezły. W międzyczasie zahaczyłem też o Marco Polo i Mr Robot. Ten drugi mnie za bardzo wkurza i mimo moich próśb, błagań, a szczególnie krzyków, główny bohater zachowuje się cały czas jak idiota. Na razie więc odpuszczam.

Każdy z nas potrzebuje takiego leniwego dnia. Do uporządkowania myśli, poleżenia na kanapie lub obejrzenia zaległych seriali. Poczytania o zaginionych pociągach, przejrzenia subskrypcji na YouTube i wypiciu kilku kubków herbaty. Tych 24 godzin, gdzie czas powoli zwalnia i toczy się leniwie.

A wszystko po to, aby zebrać energię na na
stępny tydzień.

0 komentarze :

Masz zdanie, to je wypowiedz. Jak głupie, to najwyżej skasuję.

Obsługiwane przez usługę Blogger.